• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Holly shit.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Lipiec 2008
  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005

Najnowsze wpisy, strona 2

< 1 2 3 4 5 6 7 8 >

Bez tytułu

Obiecałam, że zapomnę.
Zapomniałam, że obiecałam.
Zapomnieć zapomniałam.

13 grudnia 2006   Komentarze (10)

Bez tytułu

Czasem jestem pustką, którą nijak wziąć w dłonie.

06 grudnia 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

I tylko oddycha się jakby ciężej.

01 grudnia 2006   Komentarze (5)

Bez tytułu

Łapię się na tym, że żyję myślą o przyszłych miesiącach, latach. Tak, jakby te obecne dni były jedynie czasem oczekiwania na coś niezwykłego.
Dniami, których nie warto pamiętać, dniami, które chciałoby się przespać, aby szybciej przekonać się co też planuje los.
Ale... przecież tak będzie zawsze.
Może w końcu nauczę się doceniać każdy, pojedynczy dzień. Może zdołam zapamiętać każdy z osobna, może wreszcie przestaną się formować w bezkształtną masę przeszłości pooraną głównie tym, czego wspomnienie przynosi mi jedynie smutek.

25 listopada 2006   Komentarze (14)

Bez tytułu

Nigdy nie przypuszczałabym, że pokazanie języka może kosztować tak wiele energii.

20 listopada 2006   Komentarze (8)

Bez tytułu

Nie zamykam drzwi.
Ze strachu.

14 listopada 2006   Komentarze (13)

Bez tytułu

Niebo tego wieczora wybuchło granatem,
w jego czeluściach zginął gdzieś horyzont upstrzony blokami,
nadzianymi ludźmi niczym
świąteczny keks bakaliami.
Właściwie przyświecał nam
cel mglisty i niejasny,
było więc dość ciemno.

Pruliśmy przed siebie,
słuchając szemrania auta
i siebie nawzajem,
ufnie wierząc w ciąg dalszy asfaltu,
znaków drogowych, które miały nas
w końcu dokądś doprowadzić
i w siebie chyba też.

Właściwie już wtedy mogłam napisać list,
w zasadzie nigdy niewysłany,
bo złożony zaraz na dłonie.
List z wyłuszczonymi
tłustą czcionką marzeniami
na wyrost.
Ale nie napisałam.

Pruliśmy więc przed siebie,
słuchając szemrania auta
i siebie nawzajem,
ufnie wierząc w ciąg dalszy asfaltu,
znaków drogowych, które miały nas
w końcu dokądś doprowadzić
i w siebie chyba też. 

Mówiłam
żebyś zwolnił i nie szarżował,
na chwilę chyba nawet przestałeś.
Kluczyliśmy nadal ulicami miasta,
z którym powoli i nieśmiale przechodziłam na ty.
Wieczór pęczniał,
triumfując w zaawansowaniu,
a ja zgubiłam po drodze już całkiem,
i tak nikłą, orientację w terenie.

Parliśmy przed siebie,
słuchając Twojej muzyki
i siebie nawzajem,
ufnie wierząc w ciąg dalszy drogi,
jaką obraliśmy,
w znaki, jakie dawaliśmy
dłońmi, oczami,
które miały nas
w końcu dokądś doprowadzić
i w siebie też.
Teraz wiem.

W końcu stało się -
zdobyliśmy serce miasta,
witającego nas pulsującymi neonami.
Zdawało mi się, że płyniemy jego aortą,
nadając mu życie, ale jakże naiwna
w swym przekonaniu byłam.
Miasto żyło z nami,
miasto żyłoby i bez nas.

Szemranie auta ustało,
gdy ustawiliśmy się zgrabnie
na jednym z parkingów
z zachłannie pożerającym pieniążki parkomatem,
o którym na wpół chcąco zapomnieliśmy,
a o którym, jak się później okazało,
nie pozwolono nam zapomnieć.

Powiedziałeś, że pójdziemy tam,
gdzie byliśmy zeszłego roku
i na raz dwa trzy,
jakby pstryknięcie palców,
ożyło podwójnie we mnie
wspomnienie czerwcowych godzin,
które rozleniwiały ciepłem słońca
i brakiem wiatru.

04 listopada 2006   Komentarze (29)

Bez tytułu

Blade, zimne poranki zachęcające do zostania
w domu, pośpieszne dni
i dłużące się wieczory, w czasie których oswajam ulice i jeżdżę tramwajem do pętli.

01 listopada 2006   Komentarze (29)

Bez tytułu

Dobrze jest się schować w deszczu,
nie widać łez.

27 października 2006   Komentarze (5)

Bez tytułu

Czuję się tu - bosa na tych sterylnych płytkach - wybrakowana,
uboższa o prawie całą siebie.

18 października 2006   Komentarze (35)

Bez tytułu

I wczoraj dla przekory wracałam środkiem ulicy.

12 października 2006   Komentarze (10)

Bez tytułu

Nie mogę znaleźć swego miejsca w tym świecie.

09 października 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Plączę się w zeznaniach, dzielę uśmiech na siedem, przygryzam usta, aby nabrały czerwieni. Przyglądam się sobie w ich oczach, swoimi nie dopowiadając niczego.

08 października 2006   Komentarze (7)

Bez tytułu

Na ulicach nie oglądam się już za siebie, choć mam niebywałą ochotę.

06 października 2006   Komentarze (10)

Bez tytułu

Kuchnia mami mnie czarną kawą, spięte myśli rozciągam w niemożliwy czas.
Tylko gdzieś w kieszeniach dłonie, niekoniecznie doskonałe, za to lodowato zimne w ten niedopracowany czas zdarzeń i wyjątków
.

04 października 2006   Komentarze (21)

Bez tytułu

Pomieszały mi się zmysły. Dotykam oczami, smakuje uszami,
wącham,
patrzę palcami, słucham tylko standardowo.

Jak zwykle.

02 października 2006   Komentarze (8)

Bez tytułu

Buntuje mi się ciało.

01 października 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Wyjechałam.
Siedem dni drogi, tysiące kilometrów, obrazki przewijające się za oknem jak w fotoplastikonie.
Wyjechałam odnaleźć siebie.

To miała być moja podróż, mój czas, moja przygoda, moje hartowanie osłabionego Tobą organizmu.

O świcie przekroczyłam granicę Szwajcarii, wieczorem byłam już na północy, w Antwerpii.
Jeszcze wtedy byłam swoja, zauroczona obcym, nieznanym miastem, w którym czułam się jak u siebie.
Czy Ty rozumiesz? Miasto, które zwiedzałam z samochodu wydało mi się tak bliskie, jakbym przeżyła w nim swoje najpiękniejsze chwile życia.
Jeszcze wtedy byłam swoja, jeszcze wtedy.
Zatrzymaliśmy się na ogromnym parkingu tirów, na którym na dziesiątki, może i setki mężczyzn przypadał jeden barak z toaletą i zlewem. Bieżąca woda, luksus.
Gdy włożyłam głowę pod kran i poczułam letnią wodę obmywającą spocony kark, czułam się jak młody bóg.
Już wtedy czerwcowe dni zapowiadały gorące lato, możesz więc wyobrazić sobie, jak wielka była moja radość, kiedy chłodziłam rozpaloną zmęczeniem twarz. Kochałam cały świat; błogosławiłam ludzi, którzy postawili ten barak i podciągnęli do niego wodę, błogosławiłam myślą każdą kroplę, a za nimi każdą rzekę, każde jezioro, staw, zalew, wszystkie morza i oceany świata.
Wodą zbawiałam się już za życia
i jeszcze wtedy byłam swoja. Do chwili.
Codziennie przemierzałam setki kilometrów i przeklinam dzień, kiedy po raz pierwszy dostrzegłam Peugeota. Żaden samochód nie był mi tak bliski jak ten, żaden samochód nie uosabiał moich lęków jak ten, właśnie ten, w którym widywałem Cię za kierownicą.
Jadący jeden za drugim Peugeot kpił ze mnie w żywe oczy; bowiem każdy z nich nosił Twoje imię i każdy
z nich burzył fundamenty wewnętrznej równowagi, burzył podwaliny mojego spokoju.
Poddałam się. Skapitulowałam. Złożyłam broń. Do czasu.
Nie starczyło mi sił, aby patrzeć na te samochody obojętnie, aby patrzeć na nie wyłącznie jak na samochody.
Uciekłam za granicę, chciałam mnożyć wrażenia, aby zagłuszyć Ciebie we mnie, na próżno. Dogoniłeś mnie więc,  szybciej niż się tego spodziewałam.
Zrobiłam się nie swoja, nieswoja.

Zamykałam oczy, aby nie widzieć tych aut. Czasem zasypiałam. I nawet wtedy, słyszysz, nawet wtedy byłeś.

28 września 2006   Komentarze (8)

Bez tytułu

Rozchylonymi ustami,
otwartymi ramionami
przyjmuję ciepły deszcz.

Wieczorna rosa
często nie kończy się
nawet o wschodzie słońca,
trwa latami.

Płynę z falą,
błogosławiąc czas
między nocą a dniem.

24 września 2006   Komentarze (13)

Bez tytułu

Swoim milczeniem
krępujesz mi ręce.

23 września 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Wódkę zagryzam sobą,
mam słabość do dobrych zakąsek.
A gdy rozpłynę się już sobie w ustach,
puszczam się z dymem
płynącym ze stolika obok.

Płonę w pojedynkę.
Dym gryzie mnie w oczy,
więc płaczę.

15 września 2006   Komentarze (13)

Bez tytułu

Zdzwonimy się.

Chyba zębami z chłodu.
Jak najbardziej emocjonalnego.

30 sierpnia 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Lubię sobie poużywać.
Słownie.

28 sierpnia 2006   Komentarze (10)

Bez tytułu

Dlaczego nawet moje zęby są nadwrażliwe?

25 sierpnia 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Czasem lepiej skoczyć na głęboką wodę,
w płytkiej nietrudno o złamanie karku.

21 sierpnia 2006   Komentarze (13)
< 1 2 3 4 5 6 7 8 >
Kocie | Blogi