Bez tytułu
Wyjechałam.
Siedem dni drogi, tysiące kilometrów, obrazki przewijające się za oknem jak w fotoplastikonie.
Wyjechałam odnaleźć siebie.
To miała być moja podróż, mój czas, moja przygoda, moje hartowanie osłabionego Tobą organizmu.
O świcie przekroczyłam granicę Szwajcarii, wieczorem byłam już na północy, w Antwerpii.
Jeszcze wtedy byłam swoja, zauroczona obcym, nieznanym miastem, w którym czułam się jak u siebie.
Czy Ty rozumiesz? Miasto, które zwiedzałam z samochodu wydało mi się tak bliskie, jakbym przeżyła w nim swoje najpiękniejsze chwile życia.
Jeszcze wtedy byłam swoja, jeszcze wtedy.
Zatrzymaliśmy się na ogromnym parkingu tirów, na którym na dziesiątki, może i setki mężczyzn przypadał jeden barak z toaletą i zlewem. Bieżąca woda, luksus.
Gdy włożyłam głowę pod kran i poczułam letnią wodę obmywającą spocony kark, czułam się jak młody bóg.
Już wtedy czerwcowe dni zapowiadały gorące lato, możesz więc wyobrazić sobie, jak wielka była moja radość, kiedy chłodziłam rozpaloną zmęczeniem twarz. Kochałam cały świat; błogosławiłam ludzi, którzy postawili ten barak i podciągnęli do niego wodę, błogosławiłam myślą każdą kroplę, a za nimi każdą rzekę, każde jezioro, staw, zalew, wszystkie morza i oceany świata.
Wodą zbawiałam się już za życia
i jeszcze wtedy byłam swoja. Do chwili.
Codziennie przemierzałam setki kilometrów i przeklinam dzień, kiedy po raz pierwszy dostrzegłam Peugeota. Żaden samochód nie był mi tak bliski jak ten, żaden samochód nie uosabiał moich lęków jak ten, właśnie ten, w którym widywałem Cię za kierownicą.
Jadący jeden za drugim Peugeot kpił ze mnie w żywe oczy; bowiem każdy z nich nosił Twoje imię i każdy
z nich burzył fundamenty wewnętrznej równowagi, burzył podwaliny mojego spokoju.
Poddałam się. Skapitulowałam. Złożyłam broń. Do czasu.
Nie starczyło mi sił, aby patrzeć na te samochody obojętnie, aby patrzeć na nie wyłącznie jak na samochody.
Uciekłam za granicę, chciałam mnożyć wrażenia, aby zagłuszyć Ciebie we mnie, na próżno. Dogoniłeś mnie więc, szybciej niż się tego spodziewałam.
Zrobiłam się nie swoja, nieswoja.
Zamykałam oczy, aby nie widzieć tych aut. Czasem zasypiałam. I nawet wtedy, słyszysz, nawet wtedy byłeś.
juz nie musze... tego samego Tobie zycze... wolnosc to niekoniecznie samotnosc...
Z kolei wzmianka o samochodzie jest mi bardzo znajoma. Na dodatek również kojarzy mi się z pewną osobą (z tą jednak różnicą że w moim przypadku jest to Fiat)
Dodaj komentarz