Bez tytułu
Wypięłam się na nich.
Wszystkich.
[kształtne formy, nie całkiem grzecznościowe]
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Wypięłam się na nich.
Wszystkich.
[kształtne formy, nie całkiem grzecznościowe]
Poranny żar z nieba przyprawia nocne marki o kłopoty ze snem. W skrajnych przypadkach o kocią bezsenność.
Oczekiwanie spłynęło po gardle.
A potem
cięły mnie światła
i żłobił pot.
Coś mi pękło. Robie obgląd...
Gubię garściami włosy, gubię i na wadze.
Patrz dalej. Co też wiesz o ostrzach w moich oczach,
którymi wciąż ryję sygnaturę na Twym ciele?
Ustaw się zaraz potem w rzędzie naznaczonych.
Następny, proszę.
Zamykam Was w sobie.
Czas nieokreślony, choć proporcjonalny do długości sznura, jakim chcieliście mnie związać.
Z Waszym ciałem, Waszym ciałem, tylko Waszym ciałem.
Chustą zakryliście oczy, abym nie widziała więcej, niż powinnam.
Otwieraliście mi usta; brak komentarza najwyższym jest przecież
stanem obojętności.
Zbliż się proszę.
Obejdzie się bez bieli fartucha i sterylnych rękawiczek.
Dusze przecież nie krwawią.
Będzie szybko, obiecuję.
Obedrzyj mnie ze skóry i mięśni
i naoliw me stawy,
abym łatwiej kiwała głową i dlońmi
w geście akceptacji.
Zahaczysz mnie o siebie
uzbrojoną po same zęby
w zęby i mniej lub bardziej
wyartykułowane dźwięki.
Stanę Ci w gardle,
odbiję się goryczą.
W myślach składam układankę,
w której zbyt wiele elementów
nie współgra ze sobą.
A potem śmiać się donośnie.
Już nie do słuchawki.
Zacinam się przy trzeciej minucie wspomnień
i wciąż puszczam to wszystko od nowa.
Kurwa.
Nigdy nie rozpoznaję ludzi na ulicach.
Składam rezerwację bez pewności. Nagle ziemia dzieli się na pół, a me nie dość długie nogi objąć próbują świat zdefiniowany,
a może nawet półświatek.
Brakuje wszystkiego co moje.
Pertraktujesz?
Zamknij oczy.