• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Holly shit.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Lipiec 2008
  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005

Archiwum 01 marca 2006

Bez tytułu

To miał być wieczór kawalerski. Ale nic nie było takie, jak być powinno. Niedoszły pan młody oświadczył nam, wprawiając nas w wielkie zaskoczenie, że zadecydował, iż ślubu nie będzie. Skoro jednak spotkaliśmy się już, żal by było rozstawać się od razu. Czekała na nas przecież sobotnia noc. Posiedzieliśmy w kamiennogórskiej knajpie, po czym wygłodniali jako następny cel obraliśmy Jelenią Górę, gdzie mieliśmy nadzieję posilić się. Jako kolejny punkt naszego wypadu przyjęliśmy Karpacz. Ale ku naszemu zdziwieniu, ta turystyczna perełka, nie oferowała spragnionym wrażeń turystom niczego ciekawego. Miasto, pogrążone w zimowym śnie, wręcz odpychało. Wróciliśmy w rodzinne strony i trafiliśmy do knajpy, gdzie odbywało się coś, co należałoby nazwać nie inaczej niż pląsaniem w rytm muzyki. Lokal był jednak przepełniony. Na każdym kroku modnie ubrane przedstawicielki płci pięknej, którym makijaż, z powodu wręcz duszącej duchoty aż spływał z twarzy. Szał ciał i gorączka sobotniej nocy. Na parkiecie ciała ludzkie, które bujając się w różnych kierunkach, przypominał falujący łan zboża. Uciekliśmy stamtąd. Dłuższe przebywanie w tym miejscu stanowiło zagrożenie dla zdrowia nie tyle może fizycznego co na pewno psychicznego. Ponownie wylądowaliśmy w knajpie, od której zaczęliśmy nocny maraton. Ale i tu nasze nieco wybredne gusta nie zostały zaspokojone. Z głośników sączyła się smętna muzyka, być może po to, aby przegonić gości przed godziną zamknięcia lokalu. Postanowiliśmy z L. i P., że pojedziemy nad zbiornik wodny znajdujący się w okolicach. Tam doczekaliśmy się świtu. Niebo stoponiowo jaśniało. Czułam się jak ktoś, kto wykradł tajemnicę życia. Jak świadek przyglądający się temu, co nie jest przeznaczone dla jego oczu. Dobrze jest czasem nie spać o 4 nad ranem i patrzeć w niebo.

01 marca 2006   Komentarze (20)
Kocie | Blogi