• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Holly shit.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Lipiec 2008
  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005

Archiwum 13 lutego 2006

Bez tytułu

Żagle pruły łono ciężarnego nieba. Chmury krwawiły szkarłatem,
spływały żółcią goryczy, zielenią nadziei, fioletem niepokoju.

Przepraszam, nie umiem inaczej.
Jestem szczęśliwy, a Ty?

Nie byłam przygotowana na taką dawkę emocji. Pod osłoną nocy upijałam zmysły czasem świetności, chłodnym brukiem pod stopami, tonącym w ciemnościach jeziorem. Ktoś patrzył wtedy na mnie, pamiętam, udałam, że nie widzę.
To przecież był mój taras, wynajęty kawałek prywatności z letnim stolikiem i krzesłami.

Dużo, dużo...

Letnia, lepka, leniwa niedziela, kiedy nie można było mówić zbyt dużo, bo zasychało w ustach. Pamietam, że wszystko było inne. Wrocław tonął w słońcu, pachniał przedwojennymi wakacjami, kamienicami w kolorze sepii, jak ze starych fotografii.

Otwarte okno. Pokrzepiający, spocony sen.
Nie pamiętam, aby kiedykolwiek było tak gorące lato.

Patrzyłam ludziom w okna, z drugiego, wysokiego piętra. Tonęłam w ciemnościach spowijających pokój, niezauważalna dla mieszkających na przeciw ludzi. Zapadał wieczór, umilkły samochody, w domach zapalano światła. Na balkonie pojawił się mężczyzna, nieświadomy odgrywanej roli, podglądany również przez swych sąsiadów, nawoływał bezradnie kota. Spytałeś wtedy, co się tam dzieje.
Ten facet zgubił swojego kota - powiedziałam i posmutniałam.

No i co Kocie? - pytałeś uśmiechając się upartymi oczami.
Nauczyłeś się tak do mnie mówić, wydaje mi się, że nawet wymawiałeś to słowo z jakąś nabożną czcią, a może tylko przekomarzałeś się w ten sposób?

Tyle o mnie nie wiedziałeś. Patrzyłeś zdziwiony. Jak zwykle.
Poważnych rozmów nie powinno się prowadzić nago. Nie można nic ukryć.

Ja wiem, nie wszystko można zrozumieć.

13 lutego 2006   Komentarze (7)
Kocie | Blogi