Bez tytułu
Patrzę w niebo, które niebieściło się jeszcze niedawno wprost do mnie
i dla mnie - chmury straciły teraz
na polocie, próżno doszukiwać się
w nich zwierząt, zszarzały jakby, posmutniały trochę.
Buntuję się więc bez słowa, stojąc
w przejściu w godzinach szczytu.
Płyną rzeką pośpiechu ludzie, zaczepiając o mnie.
Potrącana, chowam brodę w golfie
i rozrastam się w myślach, w sobie,
aby mnie było więcej, aby wyprzeć ich wszystkich.
Tylko nie mówcie, że źle robię. Bez zmrużenia oka potrafię splunąć w twarz.