Bez tytułu
Chudnę z bólu ciała,
zadanego nad ranem.
Z plucia własną krwią w rozłożone bezradnie dłonie.
Nie odsłaniaj, proszę, zasłon,
nie rzucaj światła na tę dziwną sprawę.
Zegar porcjuje wskazówkami nocodzień,
wymierzając czas na uderzenie, czas na słowa.
Długimi palcami nie rozsupłasz
zwojów mózgowych,
znajdując opis działania mej osoby.
Nie wnikaj, nie kłopocz się.
Jutro znowu wyjdę na dach,
rozłożyć nie-skrzydła.