• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Holly shit.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Lipiec 2008
  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005

Archiwum 10 grudnia 2005

Bez tytułu

To wcale nie miało być tak, do cholery. Jakby tu panu powiedzieć niejaki niesmak w ustach na wspomnienie planów sprzed miesięcy kilku i obraz dni dzisiejszych. To nie tak.
Miałam trzeć piątkową nocą zmęczone lekturą oczy, orzeźwiać kawą znękany, naszpikowanym pełnym niezrozumiałych wciąz słów, tekstem.
Siedząc w niedogrzanym pokoju, słysząc zza ściany współlokatorów, którzy wybierając porę nieodpowiednią
urządzili jakieś picie wieczne ochlejmordy.
Albo być tam z nimi, czy to obok zaraz, czy gdzieś w dusznym, zadymionym klubie, zapijając kolejnym piwem, zgodnie z prawami natury skraplać pot, tańcząc do utraty tchu.

Wracając do sprawy, która tematem ma być dzisiejszych rozmyslań, jakie wykluwały się już dni kilka wstecz.

Poruszam się z trudnością. Nie wiem co mówią do mnie ludzie. Otwierając się na siebie, zamykam się na nich. Gapiąc się w powietrze, kreśląc myślami plany, w niejakie zakłopotanie wprawiam osoby przy jednym stole, z ktorymi minut zaledwie kilka wcześniej stukałam się kuflami pełnymi piwa.

Dlaczego Bóg nie mógł być kobietą?
W sumie do feminizmu brakuje mi cholernie dużo. Może to raczej wywody ironicznej kobiety (?)
Gdybym mogła nadać im kształt...

Zatrzymałam się gdzieś na etapie wczesnego dojrzewania. Tyle we mnie niewinnej naiwności, a może naiwnej niewinności.

Chciałabym istnieć. Pełniej niz teraz. Czuję jedynie cząstkę jaką daję z siebie. Jedynie to minimum, które zapewnia mi poprawne relacje z ludźmi.
Muszę mówić. Fakt, że niewielu tylko mam ochotę obdarzać moim filozoficznym bełkotem, pełnym zawiłości, skrótów myślowych, których dosyć się ma już po kilku minutach. Nudzi mnie bycie błyskotliwą, zabieganie o ich zainteresowanie. Przynajmniej ten bełkot to ja, a nie kolejna z przybranych - tym razem zobacz jaka jestem interesująca- masek.

Wróciło mrowienie rąk. To zdrowy objaw literackiego podniecenia. Myśli jak rzadko kiedy, jeszcze przed chwilą niepoukładane, nieposłuszne, wystawiające mi język, teraz są moje. Tkam z nich kobierzec, dobierając kolory.

Wróćmy do sprawy.
Rozwodzę się, nie przystępując do rzeczy, a przecież czas jest cholernie chodliwym towarem.

Ktoś pociągnął za nieodpowiedni sznurek. Tam? W niebie? Spieszno mi tak bardzo do jakiejkolwiek formy samodzielności, że zaczynam się bać skutków ewentualnych przeszkód, jakie mogą się pojawić w trakcie tej drogi, jaką mi przyjdzie przebyć. Nie umiem już dłużej żyć w cieniu podniesionej ręki.


A jednak w całym tym rozważaniu o dobrze skrojonym kostiumie, firmowym laptopie, niezależności wyrażanej w PLN myślę o zatraceniu się.
Ad mortum usrandum.

10 grudnia 2005   Komentarze (13)
Kocie | Blogi