Bez tytułu
To wcale nie miało być tak, do cholery. Jakby tu panu powiedzieć niejaki niesmak w ustach na wspomnienie planów sprzed miesięcy kilku i obraz dni dzisiejszych. To nie tak.
Miałam trzeć piątkową nocą zmęczone lekturą oczy, orzeźwiać kawą znękany, naszpikowanym pełnym niezrozumiałych wciąz słów, tekstem.
Siedząc w niedogrzanym pokoju, słysząc zza ściany współlokatorów, którzy wybierając porę nieodpowiednią
urządzili jakieś picie wieczne ochlejmordy.
Albo być tam z nimi, czy to obok zaraz, czy gdzieś w dusznym, zadymionym klubie, zapijając kolejnym piwem, zgodnie z prawami natury skraplać pot, tańcząc do utraty tchu.
Wracając do sprawy, która tematem ma być dzisiejszych rozmyslań, jakie wykluwały się już dni kilka wstecz.
Poruszam się z trudnością. Nie wiem co mówią do mnie ludzie. Otwierając się na siebie, zamykam się na nich. Gapiąc się w powietrze, kreśląc myślami plany, w niejakie zakłopotanie wprawiam osoby przy jednym stole, z ktorymi minut zaledwie kilka wcześniej stukałam się kuflami pełnymi piwa.
Dlaczego Bóg nie mógł być kobietą?
W sumie do feminizmu brakuje mi cholernie dużo. Może to raczej wywody ironicznej kobiety (?)
Gdybym mogła nadać im kształt...
Zatrzymałam się gdzieś na etapie wczesnego dojrzewania. Tyle we mnie niewinnej naiwności, a może naiwnej niewinności.
Chciałabym istnieć. Pełniej niz teraz. Czuję jedynie cząstkę jaką daję z siebie. Jedynie to minimum, które zapewnia mi poprawne relacje z ludźmi.
Muszę mówić. Fakt, że niewielu tylko mam ochotę obdarzać moim filozoficznym bełkotem, pełnym zawiłości, skrótów myślowych, których dosyć się ma już po kilku minutach. Nudzi mnie bycie błyskotliwą, zabieganie o ich zainteresowanie. Przynajmniej ten bełkot to ja, a nie kolejna z przybranych - tym razem zobacz jaka jestem interesująca- masek.
Wróciło mrowienie rąk. To zdrowy objaw literackiego podniecenia. Myśli jak rzadko kiedy, jeszcze przed chwilą niepoukładane, nieposłuszne, wystawiające mi język, teraz są moje. Tkam z nich kobierzec, dobierając kolory.
Wróćmy do sprawy.
Rozwodzę się, nie przystępując do rzeczy, a przecież czas jest cholernie chodliwym towarem.
Ktoś pociągnął za nieodpowiedni sznurek. Tam? W niebie? Spieszno mi tak bardzo do jakiejkolwiek formy samodzielności, że zaczynam się bać skutków ewentualnych przeszkód, jakie mogą się pojawić w trakcie tej drogi, jaką mi przyjdzie przebyć. Nie umiem już dłużej żyć w cieniu podniesionej ręki.
A jednak w całym tym rozważaniu o dobrze skrojonym kostiumie, firmowym laptopie, niezależności wyrażanej w PLN myślę o zatraceniu się.
Ad mortum usrandum.
3)No proszę... ja też zazwyczaj nie wiem co mówią do mnie ludzie ,bo jestem ostatnio tak zamyślony ,że ich nie słucham :]
4)Mrowienie rąk symbolem literackiego podniecenia? W takim razie co oznaczają wiecznie trzęsące się ręce ? ;)
5)Na niewygodnych ludzi za ścianą jest dobry sposób. Niezawodny :] Wystarczą dobre głośniki jak będą mieć kaca a jak przyjdą z pretensjami to im powiedz ,że oni też hałasują i nie obchodzi Cię to czy przeszkadzasz tak samo jak ich ;) Oko za oko )
6)Więcej nie zanudzam ;)
Dodaj komentarz