Bez tytułu
Dzisiaj rano siedzę na kawie. Stolik zaraz przy drzwiach. Tak lubię. Nagle wchodzi para, dziewczyna ściska czerwoną, długą różę.
Ona przygląda mu się uważnie.
Nowa fryzura? A może wąs przystrzyżony??
Nowe okulary, kochanie, okulary.
Ja w śmiech. Wzrok utkwiony w dno filiżanki.
Powtórka z rozrywki.
A więc cegiełki w magazynie?
Obrzydziłam Ci egzystencję? Nie no, nie mów. Ja niedobra? I nawet nie umiem się zrehabilitować, hehe.
Generalnie powracając od tego nieszczęsnego ciasta, które tak już sponiewierałeś: powinno być czuć ale u mnie deficyt panuje. Praktycznie wszystkiego. U mnie kasy w kieszeniach brak, a jak trzy dni temu się obudziłam sama w mieszkaniu tak rodzicieli do tej pory nie ma i nie mam zielonego pojęcia gdzie są i kiedy się zjawią. Więc się nie dziw, że z deka to wszystko niedorobione jakieś, poprostu opróżniam piwnicę, hehe. A dodałam z przyzwyczajenia. Poza tym: czy to aż tak wielka różnica w smaku?
Cegiełka do cegiełki i zbudujesz sobie mur?
Mój drogi, czy Ty się aby za bardzo nie rozpędziłeś? Tak w woli wyjaśnienia: ja to ciasto zrobiłam tylko i wyłącznie dla siebie, Ty możesz wpaść i się załapać tylko przelotem.
Ty tu skojarzenia masz a ja tak przyzwoicie o szarlotce. No wiesz co?!
Tak właściwie to możliwe, ale nie wiem czy stąd to się wzięlo. Się ma fantazję to takie są efekty.
Moje imię to też bynajmniej nie tajmenica [chociaż nigdy tu nie padło] a przynajmniej tak mnie się wydaje.
Tymczasem w ramach poszerzania horyzontów kulinarnych zajrzę w przerwie na reklamy do ciasta.
Rozumiem, przyjęłam do wiadomości. Na przyszłość instrukcja co do rozśmieszania może być jak znalazł.
To Cię może drogo kosztować.
a jakby co to polecam wyjatkowo ogon pod siebie.
p.s.
wąs....hm..... nie.
Dodaj komentarz