Bez tytułu
Od dwóch nocy tropi mnie jak zwierzę.
Czuję jego oddech na karku, słyszę jego kroki tuż za mną.
Paraliżujący strach.
Nierówna walka, nierówne szanse.
Broń wymierzona w plecy.
Bieg po życie.
Serce bijące jak oszalałe, przyspieszony oddech, niekończące się schody i korytarze.
Chwilowe wytchnienie, kryjówka, maskowanie.
Jest blisko.
*Nie mogę się ruszać!
Jest bardzo blisko.
*Na miłość boską! Muszę przestać oddychać!
Wie gdzie jestem.
Czeka.
Mijają kolejne minuty.
Karmi się moim strachem.
Chce, żebym sama błagała o szybką śmierć. Pieprzony dobroczyńca.
Resztki sił. Zacięta walka.
On ma broń.
Ja chcę za wszelką cenę przeżyć.
Nigdy więcej strachu.
Nigdy więcej powolnego umierania.
Od dzisiaj ja układam scenariusze snów.
Dodaj komentarz